sobota, 6 lutego 2016

Fistaszki zebrane 1961-1962 Charles M. Schulz


Miałam 12 lat i pierwszy Schulz, w którym się zakochałam... w porządku, o tym to może akurat niekoniecznie. Miałam około 15 lat, a pierwszy l i t e r a c k i Schulz, którego pokochałam, miał na imię Bruno. Drugi, który mnie urzekł kilka lat później, nazywał się Charles. Jest coś takiego w tym nazwisku, co najwyraźniej sprzyja mu artystycznie. W dodatku w obu przypadkach działo się to przy znacznym udziale przeciwności losu. Autor "Fistaszków" uważał, że najlepsze komiksy stworzył po bolesnym rozwodzie, ale i tak wszystkie, na całym etapie twórczości, dotyczyły przede wszystkim jego wewnętrznych kryzysów.
Jakby na przekór temu, orzeszkowy tytuł brzmi figlarnie i swawolnie. Tytuł, którego nota bene Schulz nienawidził, został narzucony przez korporację, ale przylgnął tak mocno i trafnie, że inną nazwę trudno sobie dzisiaj wyobrazić.
Kim, czym są "Fistaszki"? Komiks jest wprawdzie o wiele starszy niż ja sama, jego początki sięgają aż lat 50., ale czy jest ktoś, kto nie zna Snoopy’ego? Biały czworonóg z osobliwym pojęciem psiej aktywności, jest bodaj najbardziej znaną postacią wyrosłą z "Fistaszków". Poza nim bohaterami komiksu są przemądrzałe dzieci o niezwykle bystrych spostrzeżeniach.
Charlie Brown z przyjaciółmi i rodzeństwem porusza się po szerokiej i wartkiej rzece życia: od jak najbardziej dziecięcych bolączek w rodzaju nadmiernego przywiązania do kocyka, braku akceptacji rówieśników, problemów szkolnych czy koszmarów sennych, aż po dorosłe, egzystencjalne problemy natury psychologicznej, wychowawczej, politycznej czy nawet filozoficznej. To wszystko autor zawiera w kilku krótkich obrazkach i tekstach, zwykle monologach lub dialogach dwu lub trzech postaci. Zazwyczaj z wyraźną puentą i zazwyczaj w dowcipnej formie:
- Mój tata zawsze chciał być świetnym golfistą lub kręglarzem. Chciał grać w golfa jak Sam Snead albo w kręgle jak Don Carter.
- Udało mu się?
- Nie. Gra w kręgle jak Sam Snead, a w golfa jak Don Carter.
Komiks czyta się więc i ogląda w dwóch płaszczyznach. Pierwsza to ta wierzchnia, najbardziej wyraźna, wywołująca śmiech z mniej lub bardziej nieoczekiwanej odzywki któregoś z rozmówców. Druga warstwa przywołuje wspomnienia i skojarzenia, sięga głębiej do kuferka refleksji, bo, jak to w życiu bywa, za większością uśmiechów kryje się ziarnko gorczycy.
Mimo wszystko "Fistaszki" nie są lekturą przygnębiającą. Dość łatwo można się odciąć od drugiego dna i delektować dowcipem i pomysłowością autora, a ta bywa wręcz nieograniczona. Ewenementem jest to, że "Fistaszki" są całkowicie dziełem jednego człowieka: zarówno teksty, jak i rysunki, a dodatkowo imponuje fakt, że wyszło spod jego ręki aż 17 897 takich, tak zwanych, pasków. Ostatni z nich wydrukowano w dzień po śmierci autora 13 lutego 2000 roku.
Jeszcze tylko słowo o samym wydaniu. Nasza Księgarnia stworzyła naprawdę ładną, kolekcjonerską serię. Zorientowana poziomo, co sprzyja komiksowej formie, w twardej oprawie, bardzo ładnie opracowana graficznie i z konkretnym wstępem autorstwa Wojciecha Orlińskiego oraz krótką biografią Schulza autorstwa Gary’ego Grotha na końcu. Jeśli ktoś ceni nie tylko dobre wnętrze, to ozdoba półki jak znalazł – mi ręce same się po nią wyciągają.

Wydanie: Nasza Księgarnia, 2012
Tłumaczenie: Michał Rusinek
Tytuł oryginału: The Complete Peanuts 1961-1962
Recenzja pierwotnie napisana dla portalu Lubimy Czytać

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz