Przyznaję się do ignorancji: nigdy nie mogłam zapamiętać, która Korea jest która: która ta zła, a która - w drodze kontrastu - dobra. Informacje o nich istniały gdzieś na pograniczu mojej wiedzy, ale nie zakotwiczyły się nigdy głębiej.
Teraz już na pewno ich nie pomylę.
Teraz już na pewno ich nie pomylę.
Chciałabym napisać, że to świetna historia, którą czyta się lekko i przyjemnie. I właściwie nie minęłabym się z prawdą. Ale jednocześnie nie sposób napisać o tej książce w ten sposób. Bo życie w Korei Północnej to dramat i muliste dno. To mury i zasieki dla wolnej, krytycznej myśli. Koszmar niepojęty dla Europejczyka.
Podział na klasy, karne obozy pracy, obozy reedukacyjne, łapówkarstwo, do tego skrajne ubóstwo i - nie sposób uniknąć tego szumnego określenia - wszechobecna propaganda. Nie wiem, jak inaczej opisać propagandę tej skali, która przemyca swoje idee nawet w zadaniach matematycznych uczniów, w piosenkach, nie mówiąc o radiu i telewizji. Zaciemniająca umysły, hamująca rozwój, zastraszająca.
"Ptaki i myszy słyszą twoje szepty".
Koreańczycy z Północy, jakich opisała ich Yeonmi, to, w europejskich standardach, ludzie bez przyszłości. Nieustanna walka z życiem, o życie i o przeżycie jest, przynajmniej w najniższych klasach, właściwie jedynym zajęciem. Żeby przeżyć, nie wystarczy legalna praca. A i tak szczęściarzem jest ten, kto ją ma. Szczęściarzem ten, który w ogóle ma szansę na edukację.
"Wyobraźcie sobie, że Bóg Ojciec to Kim Ir Sen, a Jezus to Kim Dzong Il".
Chociaż ucieczka z tego ateistycznego, zduszającego wszelką indywidualność kraju była drogą przez kolejne ludzkie słabości i występki, autorka nie wypiera się swoich korzeni ani tego, co ją spotkało. Wie, że to część tego, kim jest dzisiaj. Każdy etap jej podróży - Korea Północna, Chiny, w końcu Korea Południowa - zostawił w niej ślad, zmienił ją i nauczył nowych metod przetrwania, a w końcu: nowego życia.
"Przeżyć" to właściwie historia z happy endem, ale zgrozą napełnia fakt, że dziesiątki milionów ludzi nadal żyje w tym absurdalnym świecie żywcem wyjętym z "Folwarku zwierzęcego", z którego i od którego dla większości nie ma ucieczki.
Wydanie: Czarna Owca, 2015
Tłumaczenie: Tomasz Wyżyński
Tytuł oryginału: In Order to Live: A North Korean Girl's Journey to Freedom
Podział na klasy, karne obozy pracy, obozy reedukacyjne, łapówkarstwo, do tego skrajne ubóstwo i - nie sposób uniknąć tego szumnego określenia - wszechobecna propaganda. Nie wiem, jak inaczej opisać propagandę tej skali, która przemyca swoje idee nawet w zadaniach matematycznych uczniów, w piosenkach, nie mówiąc o radiu i telewizji. Zaciemniająca umysły, hamująca rozwój, zastraszająca.
"Ptaki i myszy słyszą twoje szepty".
Koreańczycy z Północy, jakich opisała ich Yeonmi, to, w europejskich standardach, ludzie bez przyszłości. Nieustanna walka z życiem, o życie i o przeżycie jest, przynajmniej w najniższych klasach, właściwie jedynym zajęciem. Żeby przeżyć, nie wystarczy legalna praca. A i tak szczęściarzem jest ten, kto ją ma. Szczęściarzem ten, który w ogóle ma szansę na edukację.
"Wyobraźcie sobie, że Bóg Ojciec to Kim Ir Sen, a Jezus to Kim Dzong Il".
Chociaż ucieczka z tego ateistycznego, zduszającego wszelką indywidualność kraju była drogą przez kolejne ludzkie słabości i występki, autorka nie wypiera się swoich korzeni ani tego, co ją spotkało. Wie, że to część tego, kim jest dzisiaj. Każdy etap jej podróży - Korea Północna, Chiny, w końcu Korea Południowa - zostawił w niej ślad, zmienił ją i nauczył nowych metod przetrwania, a w końcu: nowego życia.
"Przeżyć" to właściwie historia z happy endem, ale zgrozą napełnia fakt, że dziesiątki milionów ludzi nadal żyje w tym absurdalnym świecie żywcem wyjętym z "Folwarku zwierzęcego", z którego i od którego dla większości nie ma ucieczki.
Wydanie: Czarna Owca, 2015
Tłumaczenie: Tomasz Wyżyński
Tytuł oryginału: In Order to Live: A North Korean Girl's Journey to Freedom
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz