sobota, 24 września 2016

Kamfora Małgorzata Łatka

Kiedy do sześćdziesiątej strony kilka razy zdążyły mnie zirytować płytkie i schematyczne męsko-damskie zachowania i przemyślenia bohaterów, wpadłam na chwilę do Janka i jednym okiem zerknęłam na jego recenzję "Kamfory". Napisał, że to "udany kryminał z potencjałem na kontynuację", więc zagryzłam zęby i postanowiłam wytrwać. Niestety, sto stron później było tak samo słabo.

Kulminacja przyszła na kilkadziesiąt stron przed końcem, kiedy coś, co przeczytałam, było tak bezdennie głupie, że dałam ujście swojemu rozdrażnieniu na głos i nie przebierając w słowach. Zwłaszcza to pierwsze raczej mi się nie zdarza.

Kontynuowałam twardo właściwie tylko z jednego powodu i to jest jedyny plus tej książki: zagadnienie mikroekspresji i mowy ciała. Temat, w którym - wedle mojej wiedzy - autorka dobrze się spisała i fajnie go wykorzystała.

Cała powieść, natomiast, napisana jest tak, że zaczęłam się zastanawiać, czy autorka nie dążyła do jakiegoś minimum ilości stron. Mnóstwo tam słów zbędnych, zdań przekazujących to samo, ale używających do tego innych wyrażeń. Irytujące, w końcu męczące. Do tego tajemnice, ciążące na sumieniach obojga bohaterów, które od pierwszych stron i zbyt często i głośno krzyczały, żeby je wyjawić. Niekoniecznie trzeba było aż takie wielkie transparenty im wywieszać. Irytujące.

Zapewne od połowy czytałam przez pryzmat nieudanego początku i czepiałam się wielu rzeczy, których w innym wypadku może bym nawet nie zauważała. Ale jednak czytało mi się źle. Od pierwszych stron spodziewając się, dokąd zmierzają bohaterowie, przyglądałam się im z... - wiem, nadużywam tego słowa - irytacją. Było kilka sytuacji do przewidzenia już od pierwszych chwil, bez polotu, które może przeszłyby gładko, ale w jakiejś innej oprawie.

I jeszcze jedno. Stadnina koni, to miejsce, gdzie przede wszystkim konie się hoduje. Nie sądzę, by znowu tak wiele ich było pod Krakowem (co zostało zasugerowane pod koniec). Zdecydowanie więcej jest po prostu stajni i to raczej w takim miejscu bohaterka odreagowywała stres. Tak więc do wszystkich zarzutów dochodzi, prawdopodobnie, błąd logiczny - niestety bardzo częsty, co nie znaczy, że powinien ujść płazem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz