niedziela, 31 stycznia 2016

Dziewczyna, która pływała z delfinami Sabina Berman


Myślałam nad tą książką długo i ciągle do końca nie wiem, co napisać.

Krótko i w sedno: nie zachwyciła.
Ale i nie okazała się totalnym dnem, jak przewidywałam po kilkunastu pierwszych stronach.

Ponieważ nie wiem, od czego zacząć, zacznę od początku i tego, co nie wypaliło.

Przede wszystkim książka ma tyle wspólnego z delfinami, ile Czerwony Kapturek z kapturkiem - są. A oryginalny tytuł (La mujer que buceo dentro del corazon del mundo) tyle wspólnego z jego polskim tłumaczeniem, co osławiony Dirty dancing z Wirującym seksem. Porażka.

Całość zaniża samo fizyczne wydanie Znaku (2011), w którym wszystkie liczby i cyfry pisane są matematycznie, a nie słownie. Zła maniera, z którą spotkałam się w literaturze fabularnej po raz pierwszy, a dla której nie znalazłam wytłumaczenia w tekście. Czyta się to źle i rozbija koncentrację.

Bohaterka, Karen, jest specyficzna. Ale to nie sam jej autyzm czyni ją taką, a bardziej to, jak przez pryzmat tego zaburzenia wygląda jej świat. To jej suche, realne spojrzenie sprawia, że jest tak ciekawa. Widzi rzeczy w sposób, w który my, neurotypowi, nie widzimy - tak jakby zdjąć z siebie wszystkie filtry emocji i empatii.

[...] twoja wrażliwość na niuanse sytuacji jest taka jak u małpiszona.

Jeśli ktoś chce zobaczyć, jak wygląda świat oczami autystyka, to raczej polecam "Nikt nigdzie" Donny Williams, autorki, która sama dotknięta jest autyzmem. Chociaż do pewnego stopnia "Dziewczyna..." może być fajnym dopowiedzenim tematu, ale nie traktowałabym jej jako pozycji przewodniej.

Podsumowując - powiedziała ciotka - w 90% kryteriów standardowej inteligencji plasujesz się gdzieś między imbecylizmem a idiotyzmem, jednak w 10% jesteś na samym czubku populacji.



Wydanie: Znak, 2011
Tłumaczenie: Małgorzata Moś
Tytuł oryginału: La mujer que buceó dentro del corazón del mundo